
Natomiast po stronie niemieckiej w rejonie powiatu wieluńskiego graniczącego bezpośrednio z III Rzeszą rozmieszczone były jednostki Wehrmachtu wchodzące w skład X armii gen. art. Waltera von Reichenau, w pełnej gotowości bojowej oczekujące na rozkaz ataku na Polskę.
Według informacji zawartych w dzienniku bojowym 76 eskadry, 1 września dwie minuty po piątej (czyli o 4.02 czasu polskiego), 29 „stukasów” wystartowało z lotniska Nieder-Ellguth (obecnie Ligota Dolna), pomiędzy Wrocławiem a Opolem i o godz. 4.35 miejscowego czasu, pojawiło się nad Wieluniem. Zaraz potem spadły pierwsze bomby na miasto. Atak na Wieluń nastąpił zatem pięć minut przed pierwszym strzałem niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein na Westerplatte.Za tym, że pierwszy atak na Wieluń nastąpił przed 4.45 przemawiają także relacje wielunian – naocznych świadków tamtych wydarzeń oraz funkcjonariuszy Straży Granicznej pełniących służbę rankiem 1 września, którzy obserwowali samoloty hitlerowskie lecące w kierunku miasta.Rozpoczęcie się II wojny w Wieluniu, a nie na Westerplatte, potwierdziła Główna Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Stający na jej czele prof. W. Kulesza stwierdził: „Według naszych ustaleń II wojna światowa tak naprawdę rozpoczęła się od bombardowania Wielunia, na kilka minut przed salwą pancernika Schleswig-Holstein w kierunku Westerplatte”.
Cel
W przededniu wojny Wieluń był 15-tysięcznym miasteczkiem położonym 21 km od granicy polsko-niemieckiej. Nie było tu żadnego przemysłu, wielunianie utrzymywali się z rolnictwa, handlu i rzemiosła. W mieście nie było wojska, informacje o przebywających w Wieluniu żołnierzach polskich czy polskiej brygadzie kawalerii zawarte w relacji lotnika Luftwaffe (cytowanego niżej) biorącego udział w ataku, nie są prawdziwe. Prawdopodobnie miały one na celu usprawiedliwienie nalotu na ludność cywilną.
Wieluń nie stanowił także zaplecza aprowizacyjnego dla polskich oddziałów ze względu na bliskość granicy z Niemcami i nie był także węzłem drożnym o strategicznym znaczeniu.
Nic nie wskazywało więc na to, że stanie się on celem niemieckiego ataku wczesnym rankiem 1 września 1939 r. Niewiadomo też dokładnie, dlaczego zostało zaatakowane wówczas akurat to bezbronne miasto. Przypuszcza się, że Niemcy chcieli wzbudzić chaos i panikę wśród ludności cywilnej, wytworzyć atmosferę strachu i niepewności. Uciekający bowiem z miasta do innych miejscowości ludzie opowiadali o tym, co się działo w Wieluniu i wiadomości o ataku przenikały w głąb kraju.
Niemiecki dziennikarz Joachim Trenkner stwierdził, że Luftwaffe z premedytacją wybrała bezbronne i otwarte miasteczko, by przetestować nowy bombowiec Ju 87 B.
Pod bombami
W nocy z 31 sierpnia na 1 września oddziały Wehrmachtu zaczęły przekraczać granicę polsko-niemiecką. Tymczasem do Wielunia zaczęły zjeżdżać się furmanki chłopskie, aby zająć dogodne miejsce na placu targowym, albowiem 1 września 1939 r. wypadał w piątek, który był dniem kupieckim. Nad ranem cywilne służby dozoru lotniczego LOPP ostrzegły posterunek w Wieluniu o zbliżających się w jego kierunku, od strony Praszki, niezidentyfikowanych samolotów. W mieście zawyły syreny alarmowe.
Mieszkańcy byli przekonani, że to alarm ćwiczebny dla Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, gdyż już od kilku dni pojawiały się informacje o mającym nastąpić właśnie w piątek alarmie próbnym. Po chwili okazało się jednak, że to nie są ćwiczenia. Na miasto zaczęły spadać bomby. Jeden ze świadków relacjonując tamte wydarzenia powiedział: „Za chwilę zawyła syrena miejska (…) zobaczyłem jak samoloty zatoczyły rundę nad miastem, po czym obniżyły lot.
Usłyszałem okropny świst i za chwilę szyby w naszym lokalu wyleciały na podłogę, futryna jednego z okien wpadła do środka, a brunatno-szary pył przesłonił wszystko”.
Pierwszy zbombardowano szpital pw. Wszystkich Świętych, mimo że był on oznaczony znakami Czerwonego Krzyża i zgodnie z konwencjami międzynarodowymi podlegał szczególnej ochronie. W szpitalu zginęły 32 osoby, w tym 26 chorych. Ofiar byłoby zapewne o wiele więcej gdyby dyrektor placówki dr Z. Patryn, przewidujący możliwość rozpoczęcia się wojny, nie wypisał w ostatnich dniach sierpnia wielu pacjentów pozostawiając tylko tych, którzy wymagali bezwzględnie hospitalizacji. Najwięcej chorych zginęło w piwnicach szpitala, w których schronili się oni przed bombami. Zniszczony został także budynek oddziału położniczego znajdujący się obok głównego gmachu szpitalnego oraz szpital zakaźny przy ul.
Pobiegłem do budynku położniczego, który był również zawalony. Wracając do głównego gmachu natknąłem się na zwłoki dwóch zabitych.(…) Sale – operacyjna i opatrunkowa były w gruzach. Kazałem siostrom drzeć bieliznę i opatrywać rannych. (…) Matki i noworodki położyliśmy na furmankę i odesłaliśmy także do Sieradza. Położna odebrała dwa porody w parku szpitalnym.””Po drugim nalocie – mówił świadek tamtych wydarzeń – zniszczenie miasta było ogromne. Widziałem szpital doszczętnie zburzony. Obok szpitala na gałęziach drzewa widziałem zwisające zwłoki. Na ulicach leżało sporo zabitych i rannych. (…) Popłoch w mieście panował nie do opisania. Ludzie uciekali z miasta, wielu biegło tylko w bieliźnie. Zaskoczenie było tak wielkie, że niektórzy odchodzili od zmysłów”
Niemcy bombardowali Wieluń z małej wysokości, metodycznie, z dużą dokładnością. Umożliwił im to brak obrony przeciwlotniczej w miasteczku. Do zrzucających bomby „stukasów” dołączyły myśliwce ostrzeliwujące z broni pokładowej uciekających z walących się budowli mężczyzn, kobiety, dzieci i starców.
Wieluń płonie
Warto przytoczyć tutaj opis ataku widziany oczami pilota Luftwaffe, który owego wrześniowego poranka siedział za sterami bombowca: „Przede mną na ukos grupa domów, jakieś zabudowanie dworskie albo mała wieś. Dym unosi się stamtąd i powleka ciemną smugą żółte pola i połyskującą rzekę. Wieluń – nasz cel! W mieście kilka domów stoi w wielkim ogniu. Jednak wysoko ponad tym ciemne punkty na tle niebieskiego nieba z błyskawiczną szybkością tu i ówdzie śmigające jak ważki nad lustrzaną taflą wody: to niemieckie myśliwce, które oczekują i mają ochraniać nasz atak… Mój pierwszy atak na żywy cel! Przez ułamek sekundy błysk świadomości: tam w dole jest żywe miasto, miasto pełne ludzi… Wprawdzie są to żołnierze, a ja atakuję tylko żołnierzy… Ulice w dole wyglądają jak obrazek z pocztówki, a ciemne punkty, które się na nich poruszają są celem. Niczym tylko celem. Na wysokości 2500 metrów życie na ziemi traci swoją wagę… Wysokość – 1200 metrów… pierwsza bomba spada!…
A teraz spojrzenie w dół. Bomba upadła dobrze, wprost na ulicę. Wybucha dym, a czarna masa, która sunęła wzdłuż ulicy, zatrzymuje się. Na miejscu, w które trafiłem, powstało ciemne kłębowisko. I w to kłębowisko padają serie bomb z innych samolotów. Słaby ogień przeciwlotniczy z lasku od strony północnej. Zdaje mi się, że wzięto na cel Perkuna. Wokół jego maszyny błyskają strzały. Lecz my kierujemy lot zgodnie z rozkazem ku północnemu wylotowi miasta. Znowu bomby! Tuż za miastem jakaś zagroda zapchana wojskiem i zaprzęgami. Jesteśmy na wysokości zaledwie 1200 metrów, opadamy na 800. Bomby spadają, a zagroda tam w dole znika w ogniu i dymie razem ze wszystkim, co się w niej znajduje. Odwrót! Ostatni ładunek, ten najcięższy spada na rynek. Fontanna płomieni, dymu i odłamków wyższa niż wieża małego kościoła… ostatnie spojrzenie: z polskiej brygady kawalerii nie pozostało nic…”
Podkreślić tutaj należy raz jeszcze, że w Wieluniu nie było żadnych polskich jednostek wojskowych ani obrony przeciwlotniczej.
Za sterami „stukasów”, z których spadały na Wieluń bomby siedzieli piloci I dywizjonu II Pułku Bombowców Nurkowych im. Immelmanna pod dowództwem mjr. Oskara Dinorta, który był znanym niemieckim pilotem sportowym, lotnicy I dywizjonu 76 Pułku Bombowców Nurkowych pod dow. Waltera Siegela oraz lotnicy eskadry 77 Pułku Bombowców Nurkowych pod dow. mjr. Guntera Schwarzkopfa i płk. Baiera. Lotnisko dywizjonów dowodzonych przez Dinorta i Siegela znajdowało się w Nieder-Ellguth, zaś pułku pod dow. Schwarzkopfa i Bariera w Neudorf koło Opola. Wszystkie te jednostki podlegały, wspomnianemu już, dowódcy lotnictwa do zadań specjalnych, gen. Wolframowi von Richthofen.
Tylko podczas pierwszego nalotu, kiedy zbombardowano zachodnią część miasta zrzucono 29 500 kg bomb burzących i 11 250 kg bomb taktycznych. W trakcie drugiego i trzeciego nalotu (odpowiednio około godz. 6 i 9) na miasto spadło 380 bomb o sile wybuchu 46 000 kg niszcząc wschodnią część Wielunia. W dzienniku bojowym bombardującej Wieluń eskadry 77 Pułku, już pod godz. 6 zanotowano Wielun brennt – Wieluń płonie. Mimo to naloty na miasto kontynuowano do godziny 14.
Bilans
Owego tragicznego dnia zniszczone zostało całe śródmieście, okolice Nowego i Starego Rynku, ulice śródmiejskie: Sienkiewicza, Narutowicza, Królewska, Różana, Augustiańska, Okólna, Śląska, Reformacka, Krakowskie Przedmieście. Bombowce nie oszczędziły także zabytków architektury polskiej: kościoła farnego z pocz. XIV w. przy ul. Sienkiewicza, klasztoru poaugustiańskiego będącego Zgromadzeniem Księży Misjonarzy Św. Rodziny, klasycystycznej synagogi z poł.
„Wojenna konieczność”
Atak na Wieluń był według prawa międzynarodowego zbrodnią wojenną. Zasady sformułowane w Hadze w 1907 r. przewidywały m.in. powstrzymywanie się od bombardowania z powietrza miast otwartych, oszczędzenia zabytków kultury, szpitali, obiektów kultu religijnego. Jak wiemy Niemcy w czasie nalotu 1 września pogwałcili wszystkie te reguły. Dokumentacja na temat zbrodni hitlerowskich popełnionych na narodzie polskim, zgromadzona po 1945 r. przez Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, została przekazana władzom niemieckim. Jednak według niemieckich prokuratorów działania Luftwaffe i Wehrmachtu mieściły się w normach dopuszczonych przez prawo. Śledztwo na temat Wielunia umorzono dwukrotnie, rezygnując z przesłuchania dowódców jednostek Luftwaffe.
W uzasadnieniu podano: „To, co według ocen polskich prawników jest zbrodnią wojenną, według ocen prawników niemieckich mieści się w ramach działań wojennych, a jeżeli nawet w ich ramach miały miejsce zabójstwa wykraczające poza wojenną konieczność, to czyny te uległy przedawnieniu. Nie mogą być zatem ścigane w RFN”.
Bibliografia
» Atlas Historyczny Polski, red. W. Czapliński, T. Ładogórski, Wrocław 1979.
» Bojarska B., Zniszczenie miasta Wielunia w dniu 1 września 1939 r., „Przegląd Zachodni” 1962, nr 2.
» Kulesza W., Pierwszy był Wieluń, „Rzeczpospolita” 1999, nr 211, 9 IX 1999.
» Olejnik T., Wieluń – na pięć minut przed Westerplatte. Pierwsi zginęli cywile, „Tygodnik Powszechny” nr 35, 31 VIII 2003 r.
» Olejnik T., Wieluń. Zniszczenie miasta 1 IX 1939 r., Kępno 1979.
» Olejnik T., Wieluń – polska Guernica, das polnische Guernica, Wieluń 2004.
» P[ięciak] W., Wieluń 1 września 1939 r., „Tygodnik Powszechny” nr 2, 12 I 2003.
» Trenkner J., Alianccy zbrodniarze, „Tygodnik Powszechny” nr 45, 9 XI 2003.