Narodowe Święto Niepodległości. Gdańsk A.D.2010 (cz1)


Mariusz R.Fryckowski (Bliskie Spotkania Niezależnych BSN)

 

„Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach – to klęska”.

Józef Piłsudski

Tegoroczne Narodowe Święto Niepodległości było wyjątkowe, Stowarzyszenie Miłośników Historii Borów Tucholskich „Historia i pamięć” znalazło się w Gdańsku na zaproszenie Urzędu Marszałkowskiego. Honor niezwykły i radość, że nasza ciężka praca doceniona została w tak niezwykłym miejscu. Gdańsk, to miasto wyjątkowe i nasza prezentacja musiała być wyjątkowa. Czy się udało? Nie nam to oceniać, chociaż…zebrany tłum mieszkańców (szacowaliśmy go na około 600 – 700 osób), wydawał się mocno przejęty tym, co dzieje się na i poza sceną. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że na dzisiejsze sprawozdanie w głównej mierze czekają członkowie Naszego stowarzyszenia, jednak, nie wolno zapominać mi o naszych gościach, którzy coraz częściej odwiedzają nową witrynę HIP-u. Nawiasem mówiąc, mam nadzieję, że stosunkowo jasna i przejrzysta szata graficzna strony, przypadnie większości czytelników i użytkowników do gustu. W zamyśle ma być jasno, przejrzyście, logicznie i chyba ta sztuka udała nam się bez większych „wpadek”.

Działania stowarzyszenia podczas wyjazdów, to jedno wielkie pasmo dynamicznie zmieniających się obrazów, nad którymi próbuję zapanować od początku jego istnienia. Czasami jednak, rzeczywistość przerasta możliwości sprzętowe i potrzeba dodatkowej pary rąk, aby jednocześnie móc fotografować, filmować i współpracować z koleżankami i kolegami. To wszystko nie jest ważne, najważniejszym jest efekt, a na ten musimy zaczekać, dlatego nie mamy innego wyjścia i zmuszeni jesteśmy materiał z Gdańska podzielić na kilka części, aby umieścić w witrynie wszystko to, co ważne.

Uważny czytelnik doskonale orientuje się w tym, że 11 dzień listopada 2010 roku rozpoczął się dla grupy 15 wybrańców bardzo wcześnie. Wyjazd nastąpił o godzinie ósmej, działamy zawsze według planu, a on określał czas podróży i dotarcia na miejsce, z uwzględnieniem wszystkich ludzkich słabości. Udało się! Zanim doszło do naszego występu, sponsor zadbał praktycznie o wszystkie nasze wygody. Wspaniały obiad, zapewnienie bezpieczeństwa i swobody przejazdu trasami zamkniętymi gdańskiej starówki aż do celu (sceny), to przykład wzorowej współpracy pasjonatów, reżysera inscenizacji i głównego organizatora – władz miasta.

Słowem,  między baśnie schowajmy wszelkie dywagacje o tym, że każda władza jest bezduszną, wobec tradycji i dóbr wyższych.

Humory bez wątpienia dopisywały, zapału starczyło na to, aby ze sceny przejść wprost do ludzi, którzy zaciekawieni tak niekonwencjonalnymi obchodami, tego wyjątkowego święta, chętnie rozmawiali z nami, fotografowali się z umundurowanymi członkami naszej „reprezentacji”. Zewsząd witały nas uśmiechy, szczere gesty uznania, zaiste niezwykłe doświadczenie. Okazuje się, że pasjonatów historii z podobnym „zacięciem” jak nasze, spotykamy wszędzie. Nowe znajomości, kontakty, bez wątpienia, jak zawsze zaowocują stałą współpracą. Już dzisiaj mamy zaproszenia do wielu miast, miasteczek, wsi. Historia Polski jest ważna dla wszystkich i wbrew wielu opiniom, że ten temat „nie jest trendy”, mamy tego widzialne przykłady na każdym kroku. Ludzie starsi, w średnim wieku, dzieci, młodzież, podobne inscenizacje są potrzebne równie mocno, co „przekopywanie się” przez historyczne fakty. Tym bardziej cieszy, że owa dwutorowość tej wyjątkowej pracy, jest domeną grupy z Tucholi.

Wiem, trochę trąci to formą dawnej „propagandy sukcesu”, jednak, jeżeli mówimy o faktach, fałszywa skromność staje się swoistym wynaturzeniem.

Uroczystości rozpoczęły się punktualnie o godzinie 14: 15, poprzedzone były wielokrotnymi salwami z naszych granatników i zapowiedziami lektora. W miejscu zgromadzenia tłum narastał z każdą chwilą. Targające powietrzem wybuchy płoszyły nie tylko pobliskie gołębie, ale również przypadkowych przechodniów, wprawiały w wibracje szyby okolicznych kamienic Rzeczywiście, po latach z centrum Gdańska znowu dochodzą wystrzały, ale tym razem wyłącznie „ku pamięci”.

Odziani w mundury z epoki członkowie HIP-u dzierżą w dłoniach repliki broni z takim pietyzmem konstruowane w zaciszach swoich domów, warsztatów, piwnic. Kopie broni większego kalibru (granatniki), może niezbyt efektowne w wyglądzie, jednak doskonale sprawdzają się w podobnych przedsięwzięciach. Stanowią naszą przenośną „artylerię” wobec braku możliwości przetransportowania na tak dużą odległość, naszej faktycznej artylerii – zrekonstruowanych dział.

„Historia i pamięć” ściśle współpracowała z obsadą aktorską, pod czujnym okiem fantastycznego reżysera. Zanim wszyscy wyszliśmy na scenę, czekało nas krótkie spotkanie z charakteryzatorką. Specjalny makijaż dokonany w Dworze Artusa, powodował, że realizm scen, które za chwilę wszyscy obejrzą, sprawia wrażenie autentyzmu.

Aktorzy scen trójmiejskich, to ludzie młodzi, odgrywają swoje role z niezwykłym zaangażowaniem, na twarzach starszych Gdańszczan widzimy łzy, to wzruszające chwile, które wszystkim zapadły głęboko w pamięci, a ja je uwieczniłem.

Inscenizacja stanowi po części wielką improwizację, zwłaszcza dla nas, którzy, na co dzień obeznani jesteśmy ze wszelkimi prawidłami, które obowiązywały na frontach dawnych wojen. Reżyser miał do nas pełne zaufanie i chyba nie pomylił się, stanowiliśmy tło wydarzeń, których głównym elementem byli aktorzy. Współpraca przebiegała bez najmniejszych zakłóceń, skorzystano nawet z naszych dodatkowych sortów mundurowych, które znakomicie prezentowały się na aktorach.

Popisy sceniczne nie były jedynym wydarzeniem tego świątecznego popołudnia, wspaniała Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej, repertuar operowy, stanowiły wspaniały wstęp do głównych pokazów. Wystrzały, eksplozje, słowo i muzyka, to wszystko tworzy niezwykły klimat i poczucie przynależności. Drugiego tak ważnego święta, daremnie szukać w kalendarzu.

Inscenizacja nie jest przesadnie długa, jednak oficjalne jej zakończenie o niczym nie świadczy, aktorzy wchodzą w tłum zebranych, są chwile rozmów z mieszkańcami, turystami z całego świata, jest czas na wspomnienia, żarty, wspólne fotografie, wszędzie wokół są nasze narodowe barwy… czerwień i biel. Szczególnie wzruszające są zdjęcia, gdzie dzieci, na rękach mam, kurczowo zaciskają w dłoniach drzewce polskich flag – zaiste…, niezwykła lekcja historii dla nich, chwile radości dla nas.

Oficjalne obchody kończą się, wyruszamy na długi spacer ulicami pięknego Gdańska, gdziekolwiek jesteśmy, wszędzie jesteśmy witani i pozdrawiani, ciągle wzbudzamy zdziwienie, że przyjechaliśmy aż z… Tucholi (mamy wrażenie, że polskie mundury z czasów wojen, mają swoistą magię, budzą zawsze pozytywne emocje u przygodnych osób).  Niektórzy znają nasze miasto, a ci, którzy tę nazwę usłyszeli pierwszy raz, prawdopodobnie zapamiętają ją na zawsze. Wiele osób deklaruje przyjazd do Tucholi, pewnie uznali, że… warto, mamy podobne zdanie.

A teraz… nasza galeria.

„Kliknij” obrazek!

One comment on “Narodowe Święto Niepodległości. Gdańsk A.D.2010 (cz1)

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s